sobota, 5 maja 2012

Rozdział 2

Rozdział 2
Ostatnie południe spokoju. Za jakieś 3 godziny będziemy mieć sąsiedztwo. Postanowiłam sprawdzić kto będzie naszym gościem lecz nikt nie chciał udzielić mi tej informacji. Kij im wszystkim w plecy, poczekam to zobaczę.
-Wpadłam na super pomysł aby znakomicie rozpocząć wakacje – zasugerowała Grace, wyłaniając się ze swojej sypialni.
-Jestem ciekawa jaki ? – wiedziałam że jej pomysły nie kończą się za dobrze ale może ten był przyzwoity.
-Partyyy..- wydarła się choć była już blisko mnie.
-Ale..- zawahałam się, nie mile kojarzyło się mi to słowo.
-Zobaczysz będzie fajnie, musimy uczcić koniec szkoły – mówiła z takim entuzjazmem że w końcu się zgodziłam.
-Dobrze, ale jeśli idziemy to musimy się zacząć przygotowywać bo jest już grubo po 18 –powiedziałam stanowczo, idąc do łazienki.
-Okej – westchnęła robiąc to samo.
Jakąś godzinę zeszło nam na przygotowanie się do imprezy, postanowiłam zaszaleć ale z umiarem. Po godzinie 20 zeszłyśmy do holu, jakiś mały tłum rozmawiał z konsjerżem, szkoda że go tam nie przytłoczyli. Wyszłyśmy przed hotel do taksówki która już na nas czekała. Czyli zaczynamy zabawę!
***
Czekaliśmy właśnie w holu aż ten głupi konsjerż da nam klucze do apartamentu w którym mieliśmy spędzić najbliższe 3 miesiące, takie jakby wakacje bo po nich zaczyna się nasza trasa po Europie.
-Niech pan nam da te klucze – powiedział już lekko zdenerwowany Harry.
-Właściwie gości penthausów mam obowiązek zaprowadzać osobiście – i jeszcze czego, może z nami zamieszkasz gościu? Kpiłem z niego w myślach.
-Dobrze ale niech się już pan pośpieszy, chcemy odpocząć- wtrącił się stanowczy Liam.
-Tak to prawda- dołożyłem chociaż wcale nie byliśmy zmęczeni.
-A więc proszę do windy – powiedział konsjerż wskazując na windę po prawej stronie od jego stanowiska. Wzięliśmy podręczne torby i udaliśmy się do niej. Nasze lokum znajdowało się na dachu budynku, uniemożliwiało to paparazzi na sfotografowanie nas oraz zakłócaniu naszych wakacji przez nich. Chyba że wynajmą helikopter, gdyż ten budynek był najwyższy w okolicy. Gdy wysiedliśmy zauważyłem dwoje drzwi, innym też nie uszły ku uwadze.
-A te drzwi gdzie prowadzą- zapytał Louis wskazując je palcem.
-Na tym piętrze znajdują się dwa apartamenty połączone wielkim tarasem, drugi zajmuje córka właściciela wraz z koleżanką – poinformował nas lokaj.
-Ładne ?- od razu zapytał Harry.
-No właśnie ładne ? – dołączył się Nial kończąc swoją paczkę żelków. Sam byłem tego ciekawy, ale czekałem na odpowiedź przewodnika.
-Nie w moim typie, ale młodszym kelnerom się podobają – odpowiedział z leciutką odrazą. Zastanawiałem się czy to na wspomnienie ich urody, czy córka właściciela dała mu popalić.
W końcu weszliśmy do apartamentu, był ogromny i bardzo dobrze urządzony. Jedynym innym wyjściem z niego były wielkie szklane drzwi na balkon z basenem, który mieliśmy dzielić z dziewczynami.
-To co Zayn, idziemy obczaić kluby ?- spytał mnie Harry gdy zostaliśmy już w piątkę.
-Właściwie czemu nie- stwierdziłem że w końcu jesteśmy na wakacjach i możemy się zabawić.
-No to zbieramy się ludzie- krzykną jakże głośno Louis.
Po 20 minutach każdy był gotowy więc wyszliśmy do zamówionej wcześniej taksówki. Kierowcę poprosiliśmy aby zawiózł nas do najlepszego klubu w Sydney.
***
Weszłyśmy do naszego ulubionego klubu. Od razu zajęłyśmy jedną z VIP-owskich loży, nie bywałyśmy tu często ale znali nas za sprawą mojego taty. Siedziałyśmy chwilę sącząc drinki, do loży obok zasiadło chyba pięcioro chłopaków. Zachowywali się dosyć głośno, widać było że to najlepsi kumple. Postanowiłyśmy zatańczyć, Grace umiała wywijać na parkiecie ale mnie nie pobije. Umiałam tańczyć już kiedy stawiałam pierwsze kroki. Rodzice pchali mnie w tym kierunku lecz nie poskutkowało. Jedyną dobrą rzeczą jest to że nadal umiem tańczyć. Wywijałyśmy dość długo, zauważyłam że jeden z tych którzy siedzieli obok przygląda się mi. Czułam na sobie jego wzrok. Zmęczyłam się i poszłam się napić. Siedziałam chwile sama patrząc jak Grace bawi się w najlepsze z przystojnym brunetem, byłyśmy już trochę wstawione i Grace się ośmieliła. Na trzeźwo nigdy nie była by taka śmiała. Po 15 minutach podszedł do mnie ten którymi się przypatrywał. Mulat, ciemna karnacja, włosy postawione na żelu, styl niczego sobie.
-Mogę poprosić do tańca?- zapytał, też był lekko na bani. Ni ufałam obcym osobom ale alkohol zrobił ze mną to co z grace i zgodziłam się.
-Jasne- podałam mu dłoń. Przetańczyliśmy chyba z 10 piosenek. Ostatnie była troszkę wolniejsza, kołysaliśmy się z rytmie. Na koniec popatrzyłam mu w oczy, pełne czekoladowe spojrzenie, można było się zakochać. Chyba za długo patrzyliśmy sobie w oczy bo mulat zaczął zbliżać swoją twarz. Była coraz bliżej, zdecydowanie za blisko, ale jego spojrzenie paraliżowało moje nogi.  Nie mogłam się ruszyć. Musną moje wargi i w tej chwili się opamiętałam, wyrwałam się z jego objęci poszłam po Grace. Opuściłyśmy klub i wróciłyśmy do hotelu. Cały czas myślałam o tym pocałunku, opowiedziałam o tym Grace. Zdziwiła się że pozwoliłam mu na tak wiele, właściwie sama byłam w szoku, w końcu nie znałam go. Położyłam się od razu, jutrzejszy poranek będzie katastrofą.
Obudziłam się około 13, głowa bolała niemiłosiernie. Usłyszałam że ktoś puka.
-Proszę –powiedziałam opierając się na łokciach.
-To ja, chciałam się spytać czy idziesz się ze mną opalać?- wychyliła głowę z za drzwi Grace.
-Wiesz co na razie muszę doprowadzić się do stanu funkcjonowania, a potem przyjdę- odpowiedziałam lekko się uśmiechając.
***
Wyszłam na balkon się opalać, Emily odsypiała zapewne głowę jej rozwalało. Wyszłam przez wielki szklane drzwi i usadowiłam się na naszych ulubionych leżakach. Słońce świeciło pierwszy raz tak mocno, trzeba było to wykorzystać.
***
Obudziłem się w całkiem dobrym stanie, po wczorajszej imprezie wcale głowa nie bolała. Przyzwyczaiłem się już. Ale nadal przed oczami miałem obraz ślicznej rudowłosej z którątańczyłęm wczoraj i z którą się pocałowałem. Wszyscy już dawno wstali, wszedłem do salonu, Liam z Niallem oglądali telewizje a Harry z Lou zawzięcie dyskutowali o czymś przy wyjściu na balkon. Podszedłem do nich, na balkonie znajdowała się szczupła blondynka, była w samym bikini najwidoczniej się opalała. To na pewno była jedna z tych dziewczyn o których mówił ten konsjerż. Postanowiliśmy wyjść i się zapoznać. Chyba ją przestraszyliśmy bo gdy Harry się odezwał  podskoczyła na leżaku.
-Hej – zaczął Harry, najwidoczniej cieszył go widok ładnej dziewczyny w bikini.
-Yyy…hej- odpowiedziała speszona. Nie dziwie się, sama z nieznajomą piątką chłopaków.
-Jestem Harry, to jest Liam, Louis, Zayn i Niall- wskazał na nas po kolei.
-Jestem Grace, jest jeszcze Emily ale ona jest w środku. Czyli z wami będziemy dzielić balkon przez najbliższy czas? – zapytała, chyba spodobała się Harremu bo nie mógł od niej oderwać oczu.
-Jak widać to my- powiedział ucieszony Harry.
Zaczęli rozmawiać a ja nie mogłem się skupić, cały czas myślałem o rudowłosej. Miała w sobie coś co przez cały wieczór mnie do niej pociągało, w końcu nie wytrzymałem i pocałowałem ją.
***
Nareszcie wygramoliłam się z łóżka i poszłam się odświeżyć. Po chwili byłam gotowa na zażycie trochę słońca. Weszłam po drodze do kuchni po jabłko i z nim wyszłam na balkon. Gdy zobaczyłam z kim siedzi grace zamarłam, był tam on. Ten sam który wczoraj mnie pocałował, razem z czwórką swoich kumpli. On byli naszymi sąsiadami, miałam wielką nadzieję że była aż tak zalany że mnie nie pamięta. Przywitałam się i przedstawiłam, podałam każdemu dłoń. Gdy doszło do mulata znów zatraciłam się w jego oczach.
Próbowałam jakoś na migi pokazać Grace że to z nim wczoraj się całowałam ale była mało kapująca. Zajmowała się rozmową z lokowatym. W końcu poprosiłam ją na chwilę do domu pod pretekstem zrobienia czegoś do picia. W kuchni powiedziałam jej.
-Grace, ten mulat z wczoraj to ten sam który siedzi razem z kumplami na balkonie….


**********
Cześć kochani !
To drugi rozdział, trochę długi mam nadzieję że nie padliście z nudów.

CZEKAM NA KOMENTARZE !!!!!

One motywują:)
Wiec do roboty ;p

Mrs. Is Malik

piątek, 4 maja 2012

Rozdział 1

Rozdział 1
Sydney. Razem z Grace wchodzimy do hotelu mojego taty żeby wsiąść do windy i wyjechać na najwyższe piętro na którym znajdują się dwa penthausy,. Jeden z nich zajmujemy my, a drugi wynajmują tylko ”wielkim gwiazdą”. Mam na imię Emily i pochodzę z Londynu gdzie się wychowałam lecz po śmierci mamy 3 lata temu tata postanowił przenieść się tutaj. Dobrze nam to zrobiło, zapomniałam o problemach które miałam w Londynie, zapomniałam co mnie tam spotkało. Ale zacznijmy od początku…
Byłam zwykłą szesnastolatką która ciągle przysparzała sobie kłopotów, lubię adrenalinę. W Londynie poznałam Alexis oraz jej brata Krisa. Na początku wydawali się w porządku, zaufałam im. To oni wpakowali mnie w kłopoty, przez nich zaczęłam nadużywać alkoholu czasem jakies używki i palić papierosy. Palę do dzisiaj ale to dotychczas najmniejsze zmartwienie mojego życia. Wróćmy do tej dwójki, na początku dla jeszcze nie obeznanej ze światem głupiej szesnastki było to okej, imprezy, wszystko jej imponowało, lecz po jakimś roku gdy moja mama zmarła chciałam wyjść na prostą. Postanowiłam powiedzieć im to na ostatniej imprezie. Alexis jakoś tą przyjęła bo martwiła się o mnie po stracie mamy, gorzej było z Krisem. Zrobił mi awanturę, że z ich paczki tak po prostu się nie odchodzi. Wraz z rozpoczęciem szkoły zaczęły się moje problemy. Gdy nie przychodziłam na imprezy, nękał mnie w domu. Zadał mi tyle bólu, wyśmiewał w szkole a gdy się mu postawiłam, pobił. Uraz psychiczny do końca życia. Trudno mi było ufać ludziom, na szczęście wtedy poznałam Grace. Postawiła mnie na nogi po porządnym kopniaku od życia. Prawdę mówiąc nie stawiłam czoła problemom, po prostu uciekłam od nich. Zostawiłam je w Londynie, razem z Krisem który w ostatnie dni mojego pobytu obiecał mi że go popamiętam.
To cała moja historia związana z Londynem. Kocham to miasto, lecz boję się do niego wracać. Tutaj w Sydney moje życie obróciło się o 360 stopni. Skończyłam tu dobra szkołę i wyszłam na ludzi tak jak chciała by tego moja mama Ciężko mi bez niej ale mam Grace i poniekąd tatę którego muszę dzielić z jego pracą, ale to przeżyję. Nigdy nie byłam z nim blisko. Teraz mieszkam tylko w jego hotelu i widuje go kolka razy w tygodniu. To boli, ale uciekam przed tym. Mam oparcie w Grace i na razie to mi wystarczy.
Wjechałyśmy na samą górę ,było spokojnie jak na razie. Dlatego jak na razie bo za tydzień jakieś ”super gwiazdy” miały go zająć. Będziemy musiały dzielić z nimi naszym wielkim tarasem ,nasze penthausy znajdowały się na dachu dlatego było to komfortowe położenie dla gwiazd na topie. Zero paparazzi  i tym podobnych.
-Em co myślisz o zastaniu jutro w domu ? W końcu oceny postawione a za tydzień wakacje ? – spytała się mnie Grace podchodząc do lodówki i wyciągając z niej jogurt.
-No nie wiem – udałam zamyślona – jasne że się zgadzam –dodałam po chwili rozsiadając się na kanapie i włączając TV.
-Czyli zakupy, tak ? – zasugerowała Grace siadając obok mnie.
-No baa- powiedziałam zapatrzona w telewizor, leciało MTV HITS, na ekranie pokazało się pięcioro chłopaków stojących na schodach. Nie zdążyły zabrzmieć pierwsze nuty piosenki gdy Grace przełączyła kanał. Nie byłam zła, nie lubiłam boy ‘s bandów, wydawały się takie znudzone ciągłym popiskiwaniem na ich widok dziewczyn, chociaż przyznam że niektórzy członkowie takich grup byli niczego sobie. Nie zdążyłam się przyjrzeć temu.
Spędziłyśmy przed telewizorem całe popołudnie, śmiejąc się z jakiś głupkowatych komedii. Kochałam spędzać tak czas, człowiek mógł zrobić i powiedzieć co chce a nikt nie miałby mu tego za złe. Zapominałam o kłopotach.
-Dobra ruszamy tyłki i wychodzimy, trzeba odetchnąć świeżym powietrzem- powiedziałam w pewnym momencie wstając.
-Okej . Co proponujesz ?- zapytała Grace również podnosząc swoje cztery litery z wygodnej kanapy.
-Niech pomyślę, jest 17, sądzę że Milkshake City będzie jeszcze otwarte – zasugerowałam zaczynając zakładać trampki, był początek lata a w Sydney już było ciepło.
-Okej możemy się wybrać. Podobno mają jakiegoś nowego szejka, stworzonego przez jakiś boy’s band –powiedziała podchodząc do mnie i zaczynając tą samą czynność .
-Boy’s band mówisz- zamyśliłam się. Nie spotkałam się jeszcze z zespołem miejącym swojego szejka, owszem drinki tak ale szejka.
-Tak jakiś brytyjski- wyjaśniła Grace ,po czym wyszłyśmy. Nie miałyśmy daleko, jakieś 10minut drogi powolnym spacerkiem. Gdy dotarłyśmy, zajęłyśmy stolik, po czym poszłam złożyć zamówienie. Zdecydowanie wolałam szejk o czekoladowym smaku niż wymysł grupki chłopaków. Z zamówieniem podeszłam do przyjaciółki. Siedziałyśmy tam jakieś półtorej godziny, gdy klienci zaczęli rozchodzić się my zrobiłyśmy to samo. Wróciłyśmy do hotelu. Byłam zmęczona, nie idziemy jutro do szkoły ale jednak wolałam położyć się spać wcześniej.
Cały tydzień miną nam szybko, zakończenie roku, pożegnanie z klasą. Był to mój ostatni rok nauki. Cieszyłam się że w końcu będę miała trochę luzu. Nie planowałam wakacji bo pobyt w Sydney już tak jakby nimi był. Planowałyśmy tylko trochę zaszaleć. Zostały tylko dzień do przyjazdu naszych sąsiadów dlatego planowałyśmy wykorzystać go na opalanie się na balkonie jeszcze zajmowanym tylko przez nas. Następnego dnia rano przechodząc przez hol natknęłam się na jakże znienawidzonego przeze mnie konsjerża .
-O witam panienkę- zwrócił się do mnie z udawanym szacunkiem i uśmiechem.
-Dzień dobry, dzień dobry- powiedziałam z równie znikomą sympatią.
-Widzę że jak na razie dobry humor dopisuje- szczerzył się jak głupi do sera.
-Jak na razie ?- spytałam zdziwiona.
-Słyszałem że te gwiazdy które przyjadą dzisiaj i będą zajmować drugi penthaus to jakaś banda chłopaków, naprawdę współczuję- powiedział i odwracając się na pięcie odszedł. Jak ja nie na widziałam  fałszywych ludzi, a on był dwulicowy i do tego bezczelny. Ale zaintrygowało mnie to co powiedział. 

*****
mam nadzieję ze się spodoba:)
To pierwszy rozdział i liczę na komentarze .
ONE MOTYWUJĄ DO PISANIA!!!
I zapraszam na 10 rozdział na moim drugim blogu:D
Mrs.Is Malik

środa, 2 maja 2012

Prolog

PROLOG
Siedzę w deszczu na naszej ulubionej ławce w parku. Cierpię. Nie ma już jego i nie ma nas. Wspominam chwile które spędziłam z nim i jego kolegami , można powiedzieć moimi przyjaciółmi. Oni wyjechali zabierając całe szczęście i sens życia. A może to ja jestem aż taka kretynką że nie zauważyłam ich cierpienia ciągle  odwlekając ten wyjazd . W końcu wyjechali beze mnie. Niby to moja decyzja ,ale widziałam że są już znudzeni moją grą na zwłokę. Ale ja po prostu jeszcze nie byłam gotowa na stawienie czoła przeszłości i problemom pozostawionych lata temu w Londynie. Wolałam zostać tutaj z ojcem który po śmierci mamy zatapiał  swoje smutki w pracy. Jestem zwykłym tchórzem. Mogłam mieć jego oraz jego miłość, ale wybrałam co innego. Wybrałam samotne życie tchórza.
A teraz siedząc tutaj samotnie zastanawiam się czy jeszcze go spotkam, pocałuje i przytulę. Czy zaznam w życiu szczęścia jakie dawał mi on i przyjaciele. Ale moja duma woli cierpieć niż być traktowana z łaską. Jestem do niczego. Pozwoliłam odejść miłości mojego życia.
Muszę biec, może nie jest jeszcze za późno…

_____
Dziękuję za zerknięcie na mojego bloga i zapraszam na mojego drugiego bloga :
http://it-say-me-desire-that.blogspot.com/
I proszę o KOMENTARZE :P

Mrs.Is Malik